Dear Readers,
Drodzy Czytelnicy,
this is a double post about two new garments I've sewn. I had been searching for a vintage Simplicity 4538 pattern for some time, never having any luck with buying it. When I discovered that Simplicity has just reissued this design as a
repro 8452, it landed straight into my shopping basket and I ordered it right away.
The blouse is in fact a two-seam rectangle, but what a glorious rectangle it is. It is quick to make (it took me one afternoon form cutting to giving the final touches), drapes beautifully and has two glorious 1950s characteristics: it gives a wide yet soft-shouldered look and accentuates the waist like a solid cincher.
dzisiejszy post to pewnego rodzaju dyptyk o nowych szyciowych tworach:) Przez długi czas poszukiwałam wykroju Simplicity 4538 z lat 50, nigdy nie mając wystarczająco szczęścia, by go ustrzelić na aukcji. Gdy odkryłam, że Simplicity wydało go jako przedruk z numerem 8452, od razu wpadł do mojego koszyka.
Bluzka ta to w rzeczywistości dwuszwowy prostokąt; cóż to jednak za wspaniały zamysł: szybko się go szyje (wykonane bluzki, od skrojenia po wykończenia, zajęło mi jedno popołudnie), przepięknie drapuje i ma dwie bardzo istotne dla stylu lat 50 cechy: kreuje szeroką, choć opływową linię ramion i zaznacza wcięcie w talii z mocą porządnego cinchera.
My blouse was made in plum punto milano jersey. I didn't have enough yardage to cut the blouse out in one piece, so I added one on-grain center seam. I finished all the seams by hand, slipstitching hems into place. I decided to reinforce the back and armhole openings by arrow tacks and I added one teeny-tiny snap to hold the blouse in place; it is supposed to be worn anchored by tucking it into a skirt, but as I like the peaking hemline, I wear it over the bottoms. The blouse provides a beautiful background for showing off your brooches, so a bonus point for that.
Moją bluzkę wykonałam ze śliwkowego punto milano. Miałam nieco zbyt mało materiału, by skroić bluzkę w jednym kawałku, więc dodałam jej dodatkowy, centralny szew. Wszystkie wykończenia tradycyjnie już wykonałam ręcznie, podszywając niewidocznie każdy zapas. Postanowiłam wzmocnić otwory przy pachach oraz rozcięcie z tyłu tzw. arrow tack, dodałam też malutki zatrzask, by utrzymać przód w pozycji ustalonej;). Bluzka w teorii ma być "zapięta" poprzez zatknięcie przodów w pasek spódnicy, ale z racji tego, że podobają mi się "szpice" przy dolnej krawędzi, wolę nosić ją w formie wypuszczonej. To niepozorne ubranie stanowi także piękne tło dla eksponowania broszek, za co dostaje dodatkowe punkty.
******
The skirt (shown here with a vintage 1950s jacket) was made especially for my trip - it had to be easy to pair with other garments, comfortable and light to wear and present no wrinkling problems; that's why it's made of (gasp)... poly suiting. I almost never sew with synthetics, but this fabric was so beautiful, light, drapey and crease-resistant that it got to be the winner.
My pattern was the bottom part of a vintage Butterick 6976 form 1954. Side note: it was one of the very first vintage patterns I have ever bought... The skirt has 6 panels and features 4 box-pleats, which amounts to a great fullness at the hem and creates very graceful movements. I used canvas to interface the belt, made a pick-stitched zip and added a big snap at the waistband. The skirt is fully lined; the lining mirrors the garment and is put in by hand; it joins the skirt's hemline at the grosgrain ribbon, which I included not only to make everything look prettier, but to add weight to the hem as well.
caught in the rain
Spódnicę (zestawioną tutaj z kurtką z lat 50) stworzyłam specjalnie na wyjazd - w założeniu potrzebowałam czegoś, co by się dobrze łączyło z innymi ubraniami, było wygodne, lekkie i nie gniotło się; stąd też moja decyzja, bu użyć (głęboki wdech)... poliestrowej tkaniny kostiumowej. Praktycznie nigdy nie szyję z syntetyków, ale ten materiał był tak piękny, lekki, drapujący się i odporny na zagniecenia, że nie dało się go nie wybrać. Jako wykroju użyłam dołu z Buttericka 6976 z roku 1954. Swoją drogą-to jeden z pierwszych wykrojów vintage, jakie kiedykolwiek kupiłam... Spódnica ma 6 paneli i 4 głębokie kontrafałdy, co daje nam duuuużo materiału poruszającego się z wyjątkową gracją. Pasek spódnicy wzmocniłam płótnem, zamek wszyłam pick stitchem, by był jak najmniej widoczny, dodałam też duży zatrzask jako zapięcie w talii. Spódnica ma podszewkę, która jest wszyta ręcznie, spotykając się z tkaniną wierzchnią przy położeniu dołu; jest on wykończony taśmą rypsową - nie tylko ze względów estetycznych, lecz także by dociążyć materiał.
All the photos by me or my Husband. :)
Wszystkie zdjęcia autorstwa mojego lub Mężowego:)